Justin POV
Zatrzymałem
swój samochód pod salonem kosmetycznym, w którym pracowała Ashley. Jak zawsze
musiałem prosić ją o to, by zrobiła mi makijaż charakteryzujący. Nie, nie
zmieniam się w kobietę. Muszę zmienić twarz na czas napadu na bank. Założyłem
okulary i kapelusz, po czym wysiadłem z pojazdu. Gdy zamknąłem auto, poszedłem
do salonu. Przyjaciółka stała z uśmiechem oparta o framugę, czekając na mnie.
Ona zawsze się uśmiecha. Gdybym jej nie poznał, to moja praca byłaby dużo
cięższa. O ile to co robię można nazwać pracą. Czasami brakuje mi wspólnika,
który by mi pomagał. To znaczy to co robi dla mnie Ashley dużo znaczy, ale
potrzebuje mieć kogoś z kim mógłbym to planować i robić. Candy. Nie, nie mogę jej w to wplątywać, zniszczyłbym jej życie,
które sobie na nowo zaczęła układać. Wieczorem będę miał lot do Portland, lecę
tam ponieważ nie mogę się dać rozpoznać tutaj. Przenocuję tam dwie noce a potem
napadnę na bank. Wszystko musi pójść zgodnie z planem. Nie wiem dlaczego się
martwię, nie mam przecież do kogo wrócić. Jeśli mnie złapią to będę w niezłym
gównie. Jakbyś już nie był. Szybko
zignorowałem tą myśl. Jestem w końcu najlepszy w tym co robię. Gdy Ashley
skończy swoją pracę, nie będę już Justinem Bieberem tylko Jamesem Smithem.
Wszedłem do „gabinetu” mojej przyjaciółki i usiadłem na fotelu przed lustrem.
No to twarz czas zmienić.
***
Wyszedłem z miejsca pracy Ashley
i wsiadłem do swojego Lamborghini Aventadora. Wyjechałem z parkingu i zacząłem
podróż zatłoczonymi ulicami Bostonu do mojego apartamentu. Musiałem jeszcze po
drodze zajechać do mojego znajomego by odebrać fałszywe dokumenty. Po 15
minutach jazdy, co jak na Boston jest naprawdę krótko, dotarłem do Chrisa i
wziąłem mój lewy dowód osobisty, prawo jazdy oraz paszport na wszelki wypadek.
Ruszyłem w dalszą drogę, bo musiałem jeszcze spakować potrzebne rzeczy. Gdy
dotarłem do świateł, utknąłem w korku, bo był wypadek. Przekląłem się w myślach
za to, że zdecydowałem się pojechać tą trasą, no, ale już trudno. Zacząłem
słuchać piosenki Paper Planes, która leciała w radiu. Nuciłem utwór i stukałem
palcami w kierownice w narzucony rytm. Gdy piosenka się skończyła, korek na
drodze powoli zaczął się zmniejszać. Stojąc w korku, wróciłem myślami do
przyszłości. Zacząłem się zastanawiać, co wpłynęło na to, że nie pracuję w
jakiejś kawiarni tylko zajmuję się napadami na banki. Prawdopodobnie to, że
pragnąłem w dość szybkim czasie zdobyć pieniądze, jestem materialistą. Chociaż
patrząc z perspektywy czasu, byłem sam w Bostonie, nie miałem pieniędzy, ani
nie miałem gdzie mieszkać, wtedy pierwszy raz wykonałem skok na bank. Teraz robię
to, co rok lub pół roku, muszę pilnować się bym nie wpadł w ręce policji, która
tak czy siak coś węszy. Zanim się obejrzałem, korku już nie było, a ja kontynuowałem
swoją podróż do apartamentu. Dotarłem na miejsce w przeciągu 20 minut.
Wjechałem swoim samochodem do podziemnego parkingu, po czym zaparkowałem go na
moim miejscu parkingowym. Wyłączyłem silnik, po czym wysiadłem z samochodu
zamykając go przy tym. Wsiadłem do windy, wcisnąłem przycisk z liczbą 9 i oparłem
się o jedną ze ścian. Po kilkunastu sekundach drzwi windy się zamknęły i
pojechałem na swoje piętro. Gdy zatrzymałem się na swoim piętrze, wysiadłem i
ruszyłem prosto w stronę swojego mieszkania. Po drodze wpadłem na kilku ludzi,
ale nie przejąłem się tym zbytnio. Otworzyłem drzwi od apartamentu i wszedłem
do środka. Wyciągnąłem jedną z walizek, które stały w innym pokoju i zacząłem
się pakować. Spakowałem bieliznę, trzy pary spodni, kilka koszulek oraz
kosmetyki. Przestudiowałem po raz kolejny plan napadu, wszystko musi być
zapięte na ostatni guzik. Jeden najmniejszy błąd może mnie kosztować
przynajmniej 5 lat w więzieniu, a ja nie mogę na to pozwolić. Złapałem za
rączkę od walizki i wyszedłem razem z nią z mieszkania. Zamknąłem je i wróciłem
z powrotem do samochodu. Po drodze na lotnisko trochę zgłodniałem, więc
zatrzymałem się w Hooters. Zamówiłem cheeseburgera i colę. W rogu knajpy
zauważyłem kogoś znajomego, gdy przyjrzałem się bliżej zauważyłem Candy razem z
jakąś dziewczyną, pewnie to jej współlokatorka. Nie mogłem do niej podejść, bo
byłem w tym przebraniu. Z myśli wyrwała mnie kelnerka, która właśnie
dostarczyła mi moje zamówienie. Zacząłem jeść swoją kanapkę, po czym spojrzałem
na zegarek, by sprawdzić ile czasu zostało mi, by dotrzeć na lotnisko. Dokończyłem
swój posiłek w ciągu pięciu minut i wezwałem kelnerkę by ode mnie odebrała
pieniądze za zamówienie. Uśmiechnąłem się do niej i wyszedłem z lokalu.
Wsiadłem do auta i pojechałem w stronę mojego celu. Po kilkunastu minutach
byłem już u celu. Zaparkowałem samochód na strzeżonym parkingu i z niego
wysiadłem. Wyciągnąłem walizkę z bagażnika i zamknąłem auto. Ruszyłem w stronę
budynku. W środku przeszedłem przez wykrywacz metalu i poszedłem do hali
odlotów.
***
Wysiadłem z samolotu, po czym
ruszyłem odebrać swój bagaż, gdy już to zrobiłem, wsiadłem do taksówki, która
już na mnie czekała. Podróż do mojego chwilowego hotelu trwała kilkanaście minut.
Zapłaciłem kierowcy odpowiednią sumę, wypakowałem swoje bagaże i wszedłem do
budynku by się zameldować. Pośpiesznie ruszyłem do swojego pokoju, by znaleźć się
jak najszybciej w łóżku. Ten dzień był męczący, a tym bardziej muszę wypocząć
przed jutrzejszym. Wszedłem do pokoju, po czym postawiłem walizkę obok łóżka.
Wyciągnąłem z niej czyste bokserki, żel pod prysznic oraz ręcznik i poszedłem
pod prysznic by zmyć z siebie kurz czy pot. Namydliłem dokładnie swoje ciało,
po czym je opłukałem ciepłą wodą. Wychodząc spod prysznica uderzyła we mnie
zimna fala powietrza, przez co na moim ciele pojawiła się gęsia skórka.
Wytarłem się ręcznikiem i założyłem czystą bieliznę. Gdy wyszedłem z łazienki,
udałem się do łóżka.
***
Gdy się obudziłem przetarłem leniwie oczy i przeciągnąłem
się na moim posłaniu. Wyciągnąłem rękę po telefon by sprawdzić, która jest
godzina. Wyświetlacz pokazywał, że była 11: 24 oraz że miałem kilka
nieodebranych połączeń od Noela. Postanowiłem, że gdy się ogarnę to oddzwonię
do przyjaciela. Wyczołgałem się z łóżka i powędrowałem do łazienki by się umyć.
Umyłem ostrożnie twarz by nie zmazać przypadkiem tego makijażu, mimo to, że
Ashley zapewniła mnie, że nie będzie z tym problemu. Doprowadziłem się do
porządnego stanu w niewielkim czasie. Wyszedłem z łazienki i wyciągnąłem
ubrania. Gdy już je ubrałem, usiadłem na kanapie i oddzwoniłem do Noela. Po
czterech sygnałach odebrał.
-Halo?
-No cześć, dzwoniłeś? –zacząłem rozmowę z przyjacielem.
-Ta, stary gdzie ty się podziałeś? Byliśmy wczoraj u ciebie
i nikogo nie było. –odburknął do mnie.
-My znaczy kto? I jestem teraz w Portland, wrócę za jakieś
dwa dni więc możemy razem skoczyć na piwo. Jeśli ma ci to poprawić humor, to ja
stawiam. –usłyszałem śmiech po drugiej
linii i sam się zaśmiałem.
-Byłem wczoraj u ciebie z Zachem i Emily.
-A Ashley? –spytałem zdziwiony, bo wiem, że zazwyczaj
trzymamy się razem, no właśnie, zazwyczaj.
-Ashley nie mogła, umówiła się chyba na randkę. –westchnął Noel.
-Okej, w takim razie do piątku. –usłyszałem jak odpowiedział
mi cześć i zakończyłem rozmowę. Rzuciłem telefon obok siebie i przetarłem ręką
po włosach. Leniwie wstałem z siedzenia i ruszyłem w stronę drzwi. Mój stary znajomy
załatwił mi matowego range rovera, do którego spakuje mój przyszły łup. Planuję
wykraść z banku około 7 milionów dolarów. W samochodzie była już naszykowana
broń, czarny strój, maska z twarzą Anonymous i oczywiście worki na banknoty. Gdy
znalazłem się już na w holu hotelu, wyszedłem z budynku w miarę sprawnie i
wsiadłem do samochodu. Przebrałem się w strój i pojechałem do Umpqua Bank. Gdy
dotarłem na miejscu, zaparkowałem auto od tyłu banku i wysiadłem z niego.
Założyłem maskę na twarz, a pistolet trzymałem mocno w dłoni. No to
przedstawienie czas zacząć. Wszedłem do budynku i kazałem się wszystkim położyć
na podłogę, bo jeśli nie to odstrzelę komuś głowę. Kazałem blondynce przy
biurku spakować wszystkie pieniądze do worków, które jej rzuciłem przed nos.
Zagroziłem, że jeżeli ktoś poinformuję policję o tym zajściu będę zmuszony
pozostawić po sobie więcej niż jedną ofiarę. Kobieta, której wcześniej zleciłem
jej zadanie, napełniła już trzy worki z pieniędzmi, zacząłem je wynosić do
samochodu. Gdy zauważyłem, że jedna z klientek wyciągnęła telefon by zadzwonić,
strzeliłem jej w nogę. Potem usłyszałem krzyk kobiety. Wyniosłem ostatnie worki
do samochodu i odjechałem z piskiem opon. Ściągnąłem maskę z twarzy i pojechałem
do magazynu, w którym ukrywam pieniądze. Podróż do celu minęła dość szybko.
Wysiadłem z samochodu i zacząłem przenosić ładunek. Przebrałem się z powrotem w
swoje ubrania i ściągnąłem z siebie makijaż. Wsiadłem znowu do pojazdu i
ruszyłem do innej miejscowości oddalonej o przynajmniej 100 kilometrów od
miejsca zdarzenia, by ukryć dowody zbrodni.
~~~~
od autorki: Rozdział cały pisany z punktu widzenia Justina. Mam nadzieję że wam się podoba, bo mi nie za bardzo. Przepraszam, że rozdział nie pojawił się znowu na czas.