Candy POV
Rano,
gdy się obudziłam, uświadomiłam sobie, że dzisiaj jest dzień mojego pierwszego
występu przed gośćmi hotelu. Przez kilka godzin wczorajszego wieczoru
zastanawiałam się co mam zaśpiewać, ostatecznie wybór padł na „Kiss me” Eda
Sheerana. Piosenka była powolna oraz wyrażała dużo emocji. Perfekcyjnie
pasowała. Po wyborze utworu, Miranda pomogła mi wybrać kreację do występu.
Przygotowałyśmy kremową suknię, której długość sięgała stóp. Podkreślała moje
kształty, bo miała głęboki dekolt. Plecy w ubraniu były odkryte, przez co
pokochałam jeszcze bardziej ten strój. Z Mirandą stwierdziłyśmy, że lepiej
będzie, jeśli rozpuszczę moje falowane włosy.
***
-Jesteś gotowa Can? –odezwała się nagle Miranda uśmiechając
się do mnie.
-Tak, myślisz, że dobrze mi pójdzie? Ugh, za bardzo się
stresuje. –wyjrzałam za kurtynę, za, którą widziałam pełną salę gości hotelu,
którzy wyraźnie czekali na mój występ.
-Dobrze wiesz, że pójdzie ci na pewno świetnie, pamiętaj, że
jestem tuż obok i obiecuję, że będę za ciebie trzymać kciuki! –Miranda
przyłożyła dłoń do piersi jakby składała przysięgę, na co ja tylko
zachichotałam. Wychodząc na scenę, kiwnęłam głową do pianisty, że może zacząć
grać. Gdy podeszłam do mikrofonu, który był w stylu Elvisa, po sali rozbrzmiały
odgłosy instrumentu. Przeczekałam pierwszy takt i zaczęłam swój śpiew. Czułam
się na scenie jakbym była jakąś mega gwiazdą niczym Madonna czy Britney Spears.
Cóż, daleko mi do nich. Po skończeniu mojego występu, ludzie zaczęli klaskać mi
brawa, a nawet kilku facetów krzyczeli w moją stronę, żebym zaśpiewała jeszcze
raz. Gdy przyjrzałam się jednemu z nich, zauważyłam, że to ten sam chłopak,
który wpadł na mnie przy recepcji. Nie da
się przegapić tych karmelowych tęczówek. Uspokój się Candy, nie przyjechałaś tu
w poszukiwaniu chłopaka! Schodząc ze sceny, uśmiechnęłam się do widowni i
spojrzałam ostatni raz na chłopaka, który mierzył mnie od głowy do stóp.
Justin POV
Leżałem
na swojej skórzanej kanapie, gdy nagle weszli do mojego apartamentu Zach i Noel.
-Nigdy nie nauczycie się pukać?! –warknąłem do nich, na co
się tylko zaśmiali. Idioci.
-Biebs, zluzuj majty. –odpowiedział mi Noel, który wciąż się
śmiał.
-Stary, idziemy dzisiaj do tej restauracji w hotelu. Ma tam
wystąpić jakaś nowa laska, po tym jak zwolnili Meg.
-Jaka nowa laska?
-Nazywa się Candy Miller i ponoć jest gorąca. –uśmiechnął
się znacząco Zach.
-Ej, ale mieliśmy iść dzisiaj z Ems i Ashley do tej nowej
pizzerii, zabiją nas jeśli odwołamy! –zaśmiałem się, a po chwili Zach i Noel
dołączyli do mnie. Możecie pomyśleć, że jestem rozpieszczony, no bo hej, ile
nastolatków ma swój własny apartament w pięciogwiazdkowym hotelu? Dokładnie.
Wszystkiego dorobiłem się sam, od rodziców nie dostałem nic. Byliśmy biedną
rodziną pochodzącą z Bronx’u, tak Bronx jest w Nowym Jorku, ale przeprowadziłem
się do Bostonu jakieś 3 lata temu, żeby prawdopodobnie tak jak każdy, zacząć od
nowa. Pewnie się zastanawiacie jak się tego wszystkiego dorobiłem. Cóż robię
napady na banki, działam sam, nie bawię się w jakieś gangi, to dla porzuconych
dzieci ulicy. Zacha i Noela poznałem już po przeprowadzce, spotkałem ich jak
grali w kosza i do tej pory razem w niego gramy. Emily i Ashley dołączyły po
roku do naszej paczki, więc można powiedzieć, że od tej pory jesteśmy
nierozłączni.
***
Ruszyłem korytarzem z przyjaciółmi do sali restauracyjnej i
zajęliśmy wcześniej zarezerwowany stolik. Gapiłem się ślepo w kurtynę i
czekałem aż się podniesie do góry. Z boku kurtyny wyjrzała elegancko ubrana
dziewczyna, skądś ją znałem, tylko nie wiedziałem skąd. Z wpatrywania się w
dziewczynę wyrwała mnie kelnerka, która chciała spisać nasze zamówienie,
zamówiłem krewetki, Zach spaghetti, a Noel sałatkę. Gdy dostarczono nam nasze
zamówienie, zacząłem powoli jeść jedzenie. Po piętnastu minutach, kurtyna
podniosła się, a na scenę, wyszła najpiękniejsza dziewczyna na świecie. Była
piękniejsza niż Emily, a jej urodę ciężko pobić, chociaż to zależy również od
upodobań. Jej falowane włosy pokryły jej całe plecy. Dziewczyna zaczęła swój
śpiew chwilę po tym jak zaczęły grać pierwsze instrumenty. Jej anielski głos rozprzestrzeniał
się po całej sali, można było go słuchać godzinami. Bieber, ogarnij się, rozmarzasz się o przypadkowej dziewczynie. Gdy
skończyła swój występ, zacząłem pierwszy klaskać i razem z Noelem i Zachem
krzyczeliśmy do niej by wykonała bis. Niestety, dziewczyna, uśmiechnęła się i
zeszła ze sceny. Dokończyliśmy jedzenie, po czym wyszliśmy z restauracji.
Pożegnałem się z kumplami i ruszyłem w swoją stronę, a oni w swoją. Idąc
korytarzem, zauważyłem znajome fale, które kaskadami upadały na plecy
dziewczyny. Postanowiłem się do niej odezwać, w końcu raz kozie śmierć.
-Hej Candy! – krzyknąłem za dziewczyną, która tak jak
planowałem odwróciła się do mnie.
-Cześć dupku, zamierzasz mnie przeprosić za to, że wpadłeś
na mnie? –uśmiechnęła się lekko do mnie, a po chwili wpatrywała się w moje
oczy.
-Cóż, tak szczerze to nie. –zaśmiałem się, na co ona się
odwróciła.
-Zaczekaj, a jeśli masz zamiar uciekać, to i tak cię złapie skarbie. –złapałem jej ramię i
dziewczyna się zatrzymała. Obszedłem ją tak, by stać z nią twarzą w twarz.
-A więc najpierw się przedstaw, a potem powiedz mi czego ode
mnie chcesz. –zażądała, po czym zmarszczyła czoło.
-Po pierwsze, nie marszcz czoła, bo ci tak zostanie. Po
drugie jestem Justin. A po trzecie, jutro zabiorę cię na lunch, co ty na to?
–spojrzałem na dziewczynę.
-Okej, więc Justin, jutro z tobą nigdzie nie idę, bo cię nie
znam, a po drugie będę mieć cały dzień prób. –westchnęła na wspomnienie próby.
-Candy, zapraszam cię na lunch, bo chcę cię poznać okej? A
na jedzenie masz prawo mieć czas. Traktuj to jako przysługę. –uśmiechnąłem się
do niej i odszedłem bez pożegnania.
-Przysługę, za co? –krzyknęła za mną.
-Za to, że na mnie wpadłaś! –krzyknąłem do niej, po czym się
odwróciłem by wystawić jej język, na co ona mi wystawiła środkowy palec.
Wszedłem do swojego mieszkania i od razu ruszyłem pod prysznic. Musiałem
oczyścić swój umysł, ta dziewczyna za dużo czasu siedzi w mojej głowie,
przecież ja jej nawet nie znam. Ale
poznasz. Gdy skończyłem swój prysznic, osuszyłem ciało i założyłem czyste
bokserki. Ten dzień był męczący, więc zamiast zrobić sobie jak zwykle nocnego
maratonu filmowego, powędrowałem od razu do łóżka. Kiedy udało mi się już
prawie zasnąć, rozbudził mnie dzwoniący telefon. Spojrzałem na godzinę na
telefonie i była pierwsza w nocy. Na wyświetlaczu pojawiło się imię mojej
siostry. Odebrałem niechętnie, chociaż wiem, że pewnie dzwoni w ważnej sprawie.
-Justin, potrzebuję cię.
~~~~
od autorki: W końcu akcja się powoli rozkręca. Jak myślicie, po co zadzwoniła do Justina jego siostra?
świetny ;D
OdpowiedzUsuńkocham to opowiadanie<3
OdpowiedzUsuńczekam na nn :)
OdpowiedzUsuńCzekam aż akcja bardziej się rozkręci, aczkolwiek nie powiem, to cholernie ciekawe :D
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie to, jak będą się zachowywać na lunchu.
Czekam na następny <3
labrer.blogspot.com / love-quintessence.blogspot.com
Widziałam, że skomentowałaś pierwszy rozdział na moim opowiadaniu "labrer", więc chciałabym Cię poinformować, że jest już drugi rozdział jak coś :)
Usuńokej, dziękuję! :)
Usuńświetnie piszesz, ciekaw co bedzie dalej! :)
OdpowiedzUsuń