niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział 2

Candy POV
                Rano, gdy się obudziłam, uświadomiłam sobie, że dzisiaj jest dzień mojego pierwszego występu przed gośćmi hotelu. Przez kilka godzin wczorajszego wieczoru zastanawiałam się co mam zaśpiewać, ostatecznie wybór padł na „Kiss me” Eda Sheerana. Piosenka była powolna oraz wyrażała dużo emocji. Perfekcyjnie pasowała. Po wyborze utworu, Miranda pomogła mi wybrać kreację do występu. Przygotowałyśmy kremową suknię, której długość sięgała stóp. Podkreślała moje kształty, bo miała głęboki dekolt. Plecy w ubraniu były odkryte, przez co pokochałam jeszcze bardziej ten strój. Z Mirandą stwierdziłyśmy, że lepiej będzie, jeśli rozpuszczę moje falowane włosy.

***

-Jesteś gotowa Can? –odezwała się nagle Miranda uśmiechając się do mnie.
-Tak, myślisz, że dobrze mi pójdzie? Ugh, za bardzo się stresuje. –wyjrzałam za kurtynę, za, którą widziałam pełną salę gości hotelu, którzy wyraźnie czekali na mój występ.
-Dobrze wiesz, że pójdzie ci na pewno świetnie, pamiętaj, że jestem tuż obok i obiecuję, że będę za ciebie trzymać kciuki! –Miranda przyłożyła dłoń do piersi jakby składała przysięgę, na co ja tylko zachichotałam. Wychodząc na scenę, kiwnęłam głową do pianisty, że może zacząć grać. Gdy podeszłam do mikrofonu, który był w stylu Elvisa, po sali rozbrzmiały odgłosy instrumentu. Przeczekałam pierwszy takt i zaczęłam swój śpiew. Czułam się na scenie jakbym była jakąś mega gwiazdą niczym Madonna czy Britney Spears. Cóż, daleko mi do nich. Po skończeniu mojego występu, ludzie zaczęli klaskać mi brawa, a nawet kilku facetów krzyczeli w moją stronę, żebym zaśpiewała jeszcze raz. Gdy przyjrzałam się jednemu z nich, zauważyłam, że to ten sam chłopak, który wpadł na mnie przy recepcji. Nie da się przegapić tych karmelowych tęczówek. Uspokój się Candy, nie przyjechałaś tu w poszukiwaniu chłopaka! Schodząc ze sceny, uśmiechnęłam się do widowni i spojrzałam ostatni raz na chłopaka, który mierzył mnie od głowy do stóp.

Justin POV
                Leżałem na swojej skórzanej kanapie, gdy nagle weszli do mojego apartamentu Zach i Noel.
-Nigdy nie nauczycie się pukać?! –warknąłem do nich, na co się tylko zaśmiali. Idioci.
-Biebs, zluzuj majty. –odpowiedział mi Noel, który wciąż się śmiał.
-Stary, idziemy dzisiaj do tej restauracji w hotelu. Ma tam wystąpić jakaś nowa laska, po tym jak zwolnili Meg.
-Jaka nowa laska?
-Nazywa się Candy Miller i ponoć jest gorąca. –uśmiechnął się znacząco Zach.
-Ej, ale mieliśmy iść dzisiaj z Ems i Ashley do tej nowej pizzerii, zabiją nas jeśli odwołamy! –zaśmiałem się, a po chwili Zach i Noel dołączyli do mnie. Możecie pomyśleć, że jestem rozpieszczony, no bo hej, ile nastolatków ma swój własny apartament w pięciogwiazdkowym hotelu? Dokładnie. Wszystkiego dorobiłem się sam, od rodziców nie dostałem nic. Byliśmy biedną rodziną pochodzącą z Bronx’u, tak Bronx jest w Nowym Jorku, ale przeprowadziłem się do Bostonu jakieś 3 lata temu, żeby prawdopodobnie tak jak każdy, zacząć od nowa. Pewnie się zastanawiacie jak się tego wszystkiego dorobiłem. Cóż robię napady na banki, działam sam, nie bawię się w jakieś gangi, to dla porzuconych dzieci ulicy. Zacha i Noela poznałem już po przeprowadzce, spotkałem ich jak grali w kosza i do tej pory razem w niego gramy. Emily i Ashley dołączyły po roku do naszej paczki, więc można powiedzieć, że od tej pory jesteśmy nierozłączni.

***

Ruszyłem korytarzem z przyjaciółmi do sali restauracyjnej i zajęliśmy wcześniej zarezerwowany stolik. Gapiłem się ślepo w kurtynę i czekałem aż się podniesie do góry. Z boku kurtyny wyjrzała elegancko ubrana dziewczyna, skądś ją znałem, tylko nie wiedziałem skąd. Z wpatrywania się w dziewczynę wyrwała mnie kelnerka, która chciała spisać nasze zamówienie, zamówiłem krewetki, Zach spaghetti, a Noel sałatkę. Gdy dostarczono nam nasze zamówienie, zacząłem powoli jeść jedzenie. Po piętnastu minutach, kurtyna podniosła się, a na scenę, wyszła najpiękniejsza dziewczyna na świecie. Była piękniejsza niż Emily, a jej urodę ciężko pobić, chociaż to zależy również od upodobań. Jej falowane włosy pokryły jej całe plecy. Dziewczyna zaczęła swój śpiew chwilę po tym jak zaczęły grać pierwsze instrumenty. Jej anielski głos rozprzestrzeniał się po całej sali, można było go słuchać godzinami. Bieber, ogarnij się, rozmarzasz się o przypadkowej dziewczynie. Gdy skończyła swój występ, zacząłem pierwszy klaskać i razem z Noelem i Zachem krzyczeliśmy do niej by wykonała bis. Niestety, dziewczyna, uśmiechnęła się i zeszła ze sceny. Dokończyliśmy jedzenie, po czym wyszliśmy z restauracji. Pożegnałem się z kumplami i ruszyłem w swoją stronę, a oni w swoją. Idąc korytarzem, zauważyłem znajome fale, które kaskadami upadały na plecy dziewczyny. Postanowiłem się do niej odezwać, w końcu raz kozie śmierć.
-Hej Candy! – krzyknąłem za dziewczyną, która tak jak planowałem odwróciła się do mnie.
-Cześć dupku, zamierzasz mnie przeprosić za to, że wpadłeś na mnie? –uśmiechnęła się lekko do mnie, a po chwili wpatrywała się w moje oczy.
-Cóż, tak szczerze to nie. –zaśmiałem się, na co ona się odwróciła.
-Zaczekaj, a jeśli masz zamiar uciekać, to i tak cię złapie skarbie. –złapałem jej ramię i dziewczyna się zatrzymała. Obszedłem ją tak, by stać z nią twarzą w twarz.
-A więc najpierw się przedstaw, a potem powiedz mi czego ode mnie chcesz. –zażądała, po czym zmarszczyła czoło.
-Po pierwsze, nie marszcz czoła, bo ci tak zostanie. Po drugie jestem Justin. A po trzecie, jutro zabiorę cię na lunch, co ty na to? –spojrzałem na dziewczynę.
-Okej, więc Justin, jutro z tobą nigdzie nie idę, bo cię nie znam, a po drugie będę mieć cały dzień prób. –westchnęła na wspomnienie próby.
-Candy, zapraszam cię na lunch, bo chcę cię poznać okej? A na jedzenie masz prawo mieć czas. Traktuj to jako przysługę. –uśmiechnąłem się do niej i odszedłem bez pożegnania.
-Przysługę, za co? –krzyknęła za mną.
-Za to, że na mnie wpadłaś! –krzyknąłem do niej, po czym się odwróciłem by wystawić jej język, na co ona mi wystawiła środkowy palec. Wszedłem do swojego mieszkania i od razu ruszyłem pod prysznic. Musiałem oczyścić swój umysł, ta dziewczyna za dużo czasu siedzi w mojej głowie, przecież ja jej nawet nie znam. Ale poznasz. Gdy skończyłem swój prysznic, osuszyłem ciało i założyłem czyste bokserki. Ten dzień był męczący, więc zamiast zrobić sobie jak zwykle nocnego maratonu filmowego, powędrowałem od razu do łóżka. Kiedy udało mi się już prawie zasnąć, rozbudził mnie dzwoniący telefon. Spojrzałem na godzinę na telefonie i była pierwsza w nocy. Na wyświetlaczu pojawiło się imię mojej siostry. Odebrałem niechętnie, chociaż wiem, że pewnie dzwoni w ważnej sprawie.
-Justin, potrzebuję cię.
~~~~
od autorki: W końcu akcja się powoli rozkręca. Jak myślicie, po co zadzwoniła do Justina jego siostra?

7 komentarzy:

  1. kocham to opowiadanie<3

    OdpowiedzUsuń
  2. czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam aż akcja bardziej się rozkręci, aczkolwiek nie powiem, to cholernie ciekawe :D
    Zastanawia mnie to, jak będą się zachowywać na lunchu.
    Czekam na następny <3
    labrer.blogspot.com / love-quintessence.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam, że skomentowałaś pierwszy rozdział na moim opowiadaniu "labrer", więc chciałabym Cię poinformować, że jest już drugi rozdział jak coś :)

      Usuń
  4. świetnie piszesz, ciekaw co bedzie dalej! :)

    OdpowiedzUsuń