poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 5

Justin POV
                Zatrzymałem swój samochód pod salonem kosmetycznym, w którym pracowała Ashley. Jak zawsze musiałem prosić ją o to, by zrobiła mi makijaż charakteryzujący. Nie, nie zmieniam się w kobietę. Muszę zmienić twarz na czas napadu na bank. Założyłem okulary i kapelusz, po czym wysiadłem z pojazdu. Gdy zamknąłem auto, poszedłem do salonu. Przyjaciółka stała z uśmiechem oparta o framugę, czekając na mnie. Ona zawsze się uśmiecha. Gdybym jej nie poznał, to moja praca byłaby dużo cięższa. O ile to co robię można nazwać pracą. Czasami brakuje mi wspólnika, który by mi pomagał. To znaczy to co robi dla mnie Ashley dużo znaczy, ale potrzebuje mieć kogoś z kim mógłbym to planować i robić. Candy. Nie, nie mogę jej w to wplątywać, zniszczyłbym jej życie, które sobie na nowo zaczęła układać. Wieczorem będę miał lot do Portland, lecę tam ponieważ nie mogę się dać rozpoznać tutaj. Przenocuję tam dwie noce a potem napadnę na bank. Wszystko musi pójść zgodnie z planem. Nie wiem dlaczego się martwię, nie mam przecież do kogo wrócić. Jeśli mnie złapią to będę w niezłym gównie. Jakbyś już nie był. Szybko zignorowałem tą myśl. Jestem w końcu najlepszy w tym co robię. Gdy Ashley skończy swoją pracę, nie będę już Justinem Bieberem tylko Jamesem Smithem. Wszedłem do „gabinetu” mojej przyjaciółki i usiadłem na fotelu przed lustrem. No to twarz czas zmienić.
***
Wyszedłem z miejsca pracy Ashley i wsiadłem do swojego Lamborghini Aventadora. Wyjechałem z parkingu i zacząłem podróż zatłoczonymi ulicami Bostonu do mojego apartamentu. Musiałem jeszcze po drodze zajechać do mojego znajomego by odebrać fałszywe dokumenty. Po 15 minutach jazdy, co jak na Boston jest naprawdę krótko, dotarłem do Chrisa i wziąłem mój lewy dowód osobisty, prawo jazdy oraz paszport na wszelki wypadek. Ruszyłem w dalszą drogę, bo musiałem jeszcze spakować potrzebne rzeczy. Gdy dotarłem do świateł, utknąłem w korku, bo był wypadek. Przekląłem się w myślach za to, że zdecydowałem się pojechać tą trasą, no, ale już trudno. Zacząłem słuchać piosenki Paper Planes, która leciała w radiu. Nuciłem utwór i stukałem palcami w kierownice w narzucony rytm. Gdy piosenka się skończyła, korek na drodze powoli zaczął się zmniejszać. Stojąc w korku, wróciłem myślami do przyszłości. Zacząłem się zastanawiać, co wpłynęło na to, że nie pracuję w jakiejś kawiarni tylko zajmuję się napadami na banki. Prawdopodobnie to, że pragnąłem w dość szybkim czasie zdobyć pieniądze, jestem materialistą. Chociaż patrząc z perspektywy czasu, byłem sam w Bostonie, nie miałem pieniędzy, ani nie miałem gdzie mieszkać, wtedy pierwszy raz wykonałem skok na bank. Teraz robię to, co rok lub pół roku, muszę pilnować się bym nie wpadł w ręce policji, która tak czy siak coś węszy. Zanim się obejrzałem, korku już nie było, a ja kontynuowałem swoją podróż do apartamentu. Dotarłem na miejsce w przeciągu 20 minut. Wjechałem swoim samochodem do podziemnego parkingu, po czym zaparkowałem go na moim miejscu parkingowym. Wyłączyłem silnik, po czym wysiadłem z samochodu zamykając go przy tym. Wsiadłem do windy, wcisnąłem przycisk z liczbą 9 i oparłem się o jedną ze ścian. Po kilkunastu sekundach drzwi windy się zamknęły i pojechałem na swoje piętro. Gdy zatrzymałem się na swoim piętrze, wysiadłem i ruszyłem prosto w stronę swojego mieszkania. Po drodze wpadłem na kilku ludzi, ale nie przejąłem się tym zbytnio. Otworzyłem drzwi od apartamentu i wszedłem do środka. Wyciągnąłem jedną z walizek, które stały w innym pokoju i zacząłem się pakować. Spakowałem bieliznę, trzy pary spodni, kilka koszulek oraz kosmetyki. Przestudiowałem po raz kolejny plan napadu, wszystko musi być zapięte na ostatni guzik. Jeden najmniejszy błąd może mnie kosztować przynajmniej 5 lat w więzieniu, a ja nie mogę na to pozwolić. Złapałem za rączkę od walizki i wyszedłem razem z nią z mieszkania. Zamknąłem je i wróciłem z powrotem do samochodu. Po drodze na lotnisko trochę zgłodniałem, więc zatrzymałem się w Hooters. Zamówiłem cheeseburgera i colę. W rogu knajpy zauważyłem kogoś znajomego, gdy przyjrzałem się bliżej zauważyłem Candy razem z jakąś dziewczyną, pewnie to jej współlokatorka. Nie mogłem do niej podejść, bo byłem w tym przebraniu. Z myśli wyrwała mnie kelnerka, która właśnie dostarczyła mi moje zamówienie. Zacząłem jeść swoją kanapkę, po czym spojrzałem na zegarek, by sprawdzić ile czasu zostało mi, by dotrzeć na lotnisko. Dokończyłem swój posiłek w ciągu pięciu minut i wezwałem kelnerkę by ode mnie odebrała pieniądze za zamówienie. Uśmiechnąłem się do niej i wyszedłem z lokalu. Wsiadłem do auta i pojechałem w stronę mojego celu. Po kilkunastu minutach byłem już u celu. Zaparkowałem samochód na strzeżonym parkingu i z niego wysiadłem. Wyciągnąłem walizkę z bagażnika i zamknąłem auto. Ruszyłem w stronę budynku. W środku przeszedłem przez wykrywacz metalu i poszedłem do hali odlotów.
***
Wysiadłem z samolotu, po czym ruszyłem odebrać swój bagaż, gdy już to zrobiłem, wsiadłem do taksówki, która już na mnie czekała. Podróż do mojego chwilowego hotelu trwała kilkanaście minut. Zapłaciłem kierowcy odpowiednią sumę, wypakowałem swoje bagaże i wszedłem do budynku by się zameldować. Pośpiesznie ruszyłem do swojego pokoju, by znaleźć się jak najszybciej w łóżku. Ten dzień był męczący, a tym bardziej muszę wypocząć przed jutrzejszym. Wszedłem do pokoju, po czym postawiłem walizkę obok łóżka. Wyciągnąłem z niej czyste bokserki, żel pod prysznic oraz ręcznik i poszedłem pod prysznic by zmyć z siebie kurz czy pot. Namydliłem dokładnie swoje ciało, po czym je opłukałem ciepłą wodą. Wychodząc spod prysznica uderzyła we mnie zimna fala powietrza, przez co na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Wytarłem się ręcznikiem i założyłem czystą bieliznę. Gdy wyszedłem z łazienki, udałem się do łóżka.
***
Gdy się obudziłem przetarłem leniwie oczy i przeciągnąłem się na moim posłaniu. Wyciągnąłem rękę po telefon by sprawdzić, która jest godzina. Wyświetlacz pokazywał, że była 11: 24 oraz że miałem kilka nieodebranych połączeń od Noela. Postanowiłem, że gdy się ogarnę to oddzwonię do przyjaciela. Wyczołgałem się z łóżka i powędrowałem do łazienki by się umyć. Umyłem ostrożnie twarz by nie zmazać przypadkiem tego makijażu, mimo to, że Ashley zapewniła mnie, że nie będzie z tym problemu. Doprowadziłem się do porządnego stanu w niewielkim czasie. Wyszedłem z łazienki i wyciągnąłem ubrania. Gdy już je ubrałem, usiadłem na kanapie i oddzwoniłem do Noela. Po czterech sygnałach odebrał.
-Halo?
-No cześć, dzwoniłeś? –zacząłem rozmowę z przyjacielem.
-Ta, stary gdzie ty się podziałeś? Byliśmy wczoraj u ciebie i nikogo nie było. –odburknął do mnie.
-My znaczy kto? I jestem teraz w Portland, wrócę za jakieś dwa dni więc możemy razem skoczyć na piwo. Jeśli ma ci to poprawić humor, to ja stawiam.  –usłyszałem śmiech po drugiej linii i sam się zaśmiałem.
-Byłem wczoraj u ciebie z Zachem i Emily.
-A Ashley? –spytałem zdziwiony, bo wiem, że zazwyczaj trzymamy się razem, no właśnie, zazwyczaj.
-Ashley nie mogła, umówiła się chyba na randkę. –westchnął Noel.

-Okej, w takim razie do piątku. –usłyszałem jak odpowiedział mi cześć i zakończyłem rozmowę. Rzuciłem telefon obok siebie i przetarłem ręką po włosach. Leniwie wstałem z siedzenia i ruszyłem w stronę drzwi. Mój stary znajomy załatwił mi matowego range rovera, do którego spakuje mój przyszły łup. Planuję wykraść z banku około 7 milionów dolarów. W samochodzie była już naszykowana broń, czarny strój, maska z twarzą Anonymous i oczywiście worki na banknoty. Gdy znalazłem się już na w holu hotelu, wyszedłem z budynku w miarę sprawnie i wsiadłem do samochodu. Przebrałem się w strój i pojechałem do Umpqua Bank. Gdy dotarłem na miejscu, zaparkowałem auto od tyłu banku i wysiadłem z niego. Założyłem maskę na twarz, a pistolet trzymałem mocno w dłoni. No to przedstawienie czas zacząć. Wszedłem do budynku i kazałem się wszystkim położyć na podłogę, bo jeśli nie to odstrzelę komuś głowę. Kazałem blondynce przy biurku spakować wszystkie pieniądze do worków, które jej rzuciłem przed nos. Zagroziłem, że jeżeli ktoś poinformuję policję o tym zajściu będę zmuszony pozostawić po sobie więcej niż jedną ofiarę. Kobieta, której wcześniej zleciłem jej zadanie, napełniła już trzy worki z pieniędzmi, zacząłem je wynosić do samochodu. Gdy zauważyłem, że jedna z klientek wyciągnęła telefon by zadzwonić, strzeliłem jej w nogę. Potem usłyszałem krzyk kobiety. Wyniosłem ostatnie worki do samochodu i odjechałem z piskiem opon. Ściągnąłem maskę z twarzy i pojechałem do magazynu, w którym ukrywam pieniądze. Podróż do celu minęła dość szybko. Wysiadłem z samochodu i zacząłem przenosić ładunek. Przebrałem się z powrotem w swoje ubrania i ściągnąłem z siebie makijaż. Wsiadłem znowu do pojazdu i ruszyłem do innej miejscowości oddalonej o przynajmniej 100 kilometrów od miejsca zdarzenia, by ukryć dowody zbrodni.
~~~~
od autorki: Rozdział cały pisany z punktu widzenia Justina. Mam nadzieję że wam się podoba, bo mi nie za bardzo. Przepraszam, że rozdział nie pojawił się znowu na czas. 

7 komentarzy:

  1. Proszę o dodanie odnośnika do Sowiego Przylądku na blogu.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku juz nie moge sie doczekac nastepnego rozdzialu. Chociaz to pomiedzy candy i justinem troche za szybko sie rozwija, ale tak to super ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. 50 yrs old Systems Administrator II Cale Doppler, hailing from Whistler enjoys watching movies like "Hound of the Baskervilles, The" and Whittling. Took a trip to Monastery and Site of the Escurial and drives a Ferrari 330 TRI/LM Spider. zobacz to

    OdpowiedzUsuń